Dawka humoru, o jakiej nie marzyliśmy
2011-03-22 12:20:48Wszechogarniająca nuda, drewniane dialogi, tragiczna choreografia – tego zdecydowanie nie można powiedzieć o "Spamalocie". Brakuje słów, aby określić ten niesamowity spektakl. Niesamowity? Nie, fenomenalny.
Zabawa słowem, kiczem, absurdem, groteską- dosłownie wszystkim. Kpina i drwina! Deski Teatru Polskiego nie przeżyły, jak dotychczas takiego natężenia humoru. Reżyser Maciej Korwin niemalże rzucił widzom wyzwanie, usiądźcie i zachowajcie powagę - niemożliwe. Podziwiam pomysłowość, zadaję sobie pytanie: skąd czerpie inspiracje? Nie, zadaję sobie setki takich pytań, kłaniam się nisko w jego stronę.
Żywa legenda o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu ukazana w krzywym zwierciadle. Każdy jej element związany z męstwem został wyśmiany. Heroizm to pojęcie obce dla gromadki facetów w rajtuzach, poszukujących Świętego Graala. Miłosne uniesienia nie są im obce. Lancelot odnajduje swoja prawdziwą naturę, poślubia blond ukochanego o anielskim głosie.
Ikony popkultury tj. Michael Jackson, Violetta Villas, Elvis Presley znalazły miejsce w historii Świętego Graala, nie oszczędzono nawet sienkiewiczowskiego Juranda. Wszystko to podszyte odrobiną erotyzmu wywołało dodatkowy zachwyt męskiej części publiczności.
"Spamalot" to szalone przedstawienie, którego nie wypada opuścić. Teatr Muzyczny z Gdyni już dziś powinien przenieść siedzibę do Wrocławia. Spektakl to środek rozweselający na niepogodę, złe samopoczucie, depresję. Pownien być podawany przynajmniej raz w tygodniu.
Alicja Szaraniec
(alicja.szaraniec@dlastudenta.pl)